AmeliaPustak AmeliaPustak
579
BLOG

Kulawy Genek ogłasza manifest o Podtartym Jeżu

AmeliaPustak AmeliaPustak Rozmaitości Obserwuj notkę 23

   Można się z Nim nie zgadzać, można z Nim polemizować ale nie można mu zarzucić, że nie ma nic do powiedzenia bo jest człowiekiem, który prowadzi swoją walkę o byt bez taniego populizmu, bez powielania jakichkolwiek schematów. To Kulawy Genek – zawsze słucham Go z dużym zainteresowaniem!

I tak samo będzie dziś bo Kulawy Genek zaprosił nas do siebie na ogłoszenie manifestu.

Poszłam z pewnym niepokojem, w zasadzie Genek nie informował mnie wcześniej co będzie, powiedział tylko ”przyjdź przygotowana” to wzięłam w misce mojej wykwintnej sałatki ze szczypioru i cebuli. Miskę nakryłam folią żeby sałatka się nie zakurzyła. Ale jak znam Genka to on nie o takim przygotowaniu mówił. Oczywiście wiadomo, dwie połóweczki bimberku w reklamówce zabrałam. Poszłam na pieszo ponieważ oszczędzam na swoją walkę o byt a poza tym Genek nie mieszka daleko.

Po drodze zahaczyłam o mój ukochany sklepik kupując na miejscu jednego małego jabolka. Stęskniłam się za tym smakiem i pogłębiłam swoją jesienną nostalgię, bo już od rana piłam – jak zawsze zresztą. Ale ten dzień był wyjątkowo pechowy jakiś. I tak się rzeczywiście skończył, ale po kolei.

Z tym jabolkiem było coś nie tak, chyba zleżały czy przesiarczony. Idąc do Genka tak po dwóch trzecich drogi pogoniło mnie i to dość mocno. No i miałam dylemat z tych egzystencjalnych – czy wracać do domu czy gnać do Genka. W pobliskich krzakach kiedy poczułam ulgę zdecydowałam, że bezpieczniej będzie iść do Genka. Niestety seria pechów mnie nie opuściła. Próbowałam podetrzeć się tą folią od sałatki ale kompletnie nie szło – za ślizga była. No to zdecydowałam się na liście. Podcierając się dość sporą ich garścią nie zauważyłam małego jeża który w tej kupie spał słodko. Jaki słodziak mówię wam! Niemniej padł zaczadzony i myślałam ze go zabiłam! Na szczęście igieł nie zostawił. Ale czułam się jak by mi kto w zad sto zastrzyków na raz dał. Żył, chyba jednak żył, więc wrzuciłam go do reklamówki, zerwałam się i pobiegłam, już teraz goniona dwoma potrzebami: biegunkową i ratunkową.

Jakoś dobiegłam, choć u Genka na klatce schodowej miałam znowu poważny kryzys. Na szczęście piwnica była otwarta… Dojechałam windą i u Genka już było Okej, choć oświadczyłam wszystkim że łazienki mają nie blokować bo wywalę albo światło zgaszę jak ktoś będzie blokował. Przez moje przygody spóźniłam się i dostałam na wejście kilka karniaków. Ale przedtem wrzuciłam szybko do umywalki tego biednego jeża. I cud jakiś – ocknął się, ba nawet pływał zadowolony. W zasadzie nie powinnam pić wcale przez tę biegunkę, no ale co zrobić. Opowiedziałam wszystkim o mojej przygodzie z liśćmi jeżem i piwnicą. Nie do pośmiacia ale oni się śmiali, zwłaszcza Genek. I kiedy tak latałam między łazienką a pokojem Genek w końcu zebrał wszystkich i wydał oświadczenie. Cytuję to co powiedział w całości, niczego nie zmieniałam.

Moi drodzi (tak się tu przejęzyczył – przypis mój)

Podjąłem życiową decyzję. Postanowiłem założyć firmę i zebrałem was tutaj, żeby zaprosić do współudziału. Firma zajmie się produkcją bimberku z liści, bo idzie jesień i tego surowca będzie masa. Można powiedzieć z nieba nam leci. Firma jest już zarejestrowana w jednym okienku. Nazywa się “Bania Genka”. Moja propozycje wygląda tak: każdy z was będzie pędził dajmy na to 20 litrów na tydzień. Beczki na 20 litrów zakupiłem i każdemu dzisiaj dam. Będę przyjeżdżał do was co sobotę i zabierał robotę (tak się tu mu rymło – przypis mój) , oraz płacił wam za surowce. Musimy tylko uzgodnić szczegóły. Co wy na to?

Szczerze mnie zamurowało. Ale ucieszyłam się bo Genek to bardzo uczciwy bimbrownik.

No i wtedy się zaczęło. Bo każdy zgłaszał swoje propozycje i miał masę pytań. Detale były mało ważne, głównie jednak poszło o nazwę bimberku. Genek ponieważ jest z Jolką, kiedyś żoną Borkowiaka (tego który sobie jądra zmiażdżył jak wsiadał do malucha – pisałam o tym) zaproponował “Czarna Jolka”, ale to nie spodobało się Edkowi który dopatrzył się w tym elementów rasistowskich. Co my jacy murzyni jesteśmy że czarna? A dlaczego nie biała? A może czarno – biała jak zebra na ten przykład. Tutaj wkurzyła się Irenka, dawna szefowa Polo Marketu, bo ona należy do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. A dlaczego zebra, a co to zebra to jakaś pijaczka, że ma bimber reklamować? A może kot i w dodatku w dodatku w butach? To mnie z kolei poniosło, mówię Irenko droga, mój kot Felek owszem bardzo bimberek lubił nawet nie raz piliśmy razem, ale od czasu kiedy nabombany zasnął wewnątrz otwartego sedesu biorąc wieczorną kąpiel i mało go nie utopiłam gdy byłam za potrzebą, przestał pić. A z drugiej strony, jak byłam w UK na zmywaku dziesięć lat temu i mnie wywalili za picie to słyszałam jak oni mówią: pije jak ryba. Na co wkurzyłam samego Genka bo to zapalony akwarysta. Spływaj od ryb bo już Bałtycką to my na rynku mamy, więc odpada. No to jak nie Jolka, zebra ani kot czy ryba to co? – zapytał mnie Genek. Ja proponuję “Balsam Celeby” – odpowiedziałam. Wszyscy zamilkli…

Genek się wkurzył na mnie. Że co – że ja celeba jestem bo zaproponowałem wam firmę. Może jeszcze jakaś wydmuszka co? Miałam odpowiedzieć ale akurat mnie pogoniło i pobiegłam do WC. To skandal. Genek się wkurzył. Jak siedziałam w toalecie słyszałam jak krzyczał że Pustak na budowę i w cholerę z wami. Kiedy wróciłam już było za późno. Genek zerwał ze ściany szablę i zaczął nią machać na oślep. Nie będzie firmy, nie będzie bimbru, niczego nie będzie wrzeszczał Genek. I ciął tą szablą na oślep. I po tych beczkach tak że wieka odpadały. Tak się wkurzył. To założyłam na siebie taką beczkę z obciętym dnem i na szczęście mnie nie zranił ale szalał na całego. Kiedy Irenka chciała zbiec do toalety i pobiegł za nią akurat mnie ruszyło. Pobiegłam za nimi. Miałam takie parcie że wyrwałam drzwi z futryną, szybkim ciosem z nogi, którego nauczyłam się na lekcjach samoobrony na które chodziłam żeby schudnąć, kopnęłam Genka między nogi i wyrwałam mu szablę. Oszołomiony Genek wybałuszył oczy. Irenka uciekła, a ja popchnęłam Genka który wpadł do wanny, wpadając do niej próbował chwycić się półki z kosmetykami którą wyrwał ze ściany z kołkami montażowymi, łapiąc się drugą ręką za zlewozmywak z jeżem. Wszystkie kosmetyki wody kolońskie i szampony spadły na podłogę, część się potłukła a z wyrwanego ze ściany zlewozmywaka zaczęła się lać woda. Jeż poszedł jak zmyty i schował się za kibelek. Genkowi wystawały z wanny nogi więc mnie mnie widział kiedy z ulgą usiadłam na sedesie. Zresztą woda lała się wprost na niego w dodatku teraz z trującymi wyziewami przesiarczonego jabola. Kiedy głowa mu już całkiem opadła mogłam spokojnie nałożyć reformy, wzięłam ponownie zaczadzonego jeża i wyszłam. Jolka, kiedyś żona Borkowiaka, wbiegła i wyjęła Genka z wanny i ocuciła. Jak doszedł do siebie to się uspokoił i coś bełkotał, że w naszym kraju młody biznesmen to ma przerypane, i że czuje się jak ten jeż którym podtarli się wszyscy jego przyjaciele. Zostawiłam ich, dalej ustalali a ja musiałam już wracać, bo właśnie na jułtjubie mieli nadawać Żwirka i Muchomorka. Jeża wypuściłam w krzakach – poszedł jak zmyty.

I gdy tak wracałam do domu, pozbywając się mojej wieczornej przypadłości dowiedziałam się od pani Wiesi, znajomej emerytki że Genek podjął właśnie decyzję. Bimberek nazywać się będzie ”Podtarty Jeż” i ponoć Genek nazwał go tak zainspirowany moją przygodą z jeżem. On jako zapalony akwarysta jest bardzo wrażliwy na los zwierząt i dopiero kiedy leżał otumaniony i zaczadzony w tej wannie zrozumiał co musiał przeżyć (i to dwukrotnie) biedny jeż którym omyłkowo się podtarłam.

A to jeż pływa sobie w zlewozmywaku Genka – fajny słodziak, widać po kolorze wody że już wykąpany chłe chłe.

A morał z tej historii jest następujący: zakopywanie się w liściach w krzakach może doprowadzić do tego, że staniecie się inspiracją do nazwy jakiegoś bimberku, niemniej trzeba to przypłacić serią podtarć, czego Wam nie życzę, chłe chłe

 

o mnie: prowadzę osobiście bloga: http://sramelia666.wordpress.com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości